Od niedzieli 2 lipca stanica harcerska w Łąkie na Kaszubach będzie nosić imię zmarłego w lutym harcmistrza Krzysztofa Wasilewskiego, przez 30 lat pełniącego funkcję komendanta sochaczewskiego hufca. Uchwałę w tej sprawie, po konsultacjach, podjęła Komenda Hufca ZHP Sochaczew 12 czerwca.
- Decyzja zapadła jednomyślnie, a poprzedzona została konsultacjami m.in. z gospodarzem tego terenu. Poparcie i przychylność otrzymaliśmy również ze strony Chorągwi Mazowieckiej ZHP. Wszyscy są zdania, że wybór druha Krzysztofa na patrona stanicy w naturalny sposób upamiętni i powiąże to miejsce z jego osobą. Oficjalne nadanie imienia rozpocznie tegoroczną harcerską akcję letnią, a na jednym z budynków pojawi się stosowny napis - mówi komendantka hufca Anna Wasilewska.
Potwierdza słuszność tej decyzji Komendant Chorągwi, harcmistrz Cezary Supeł, mówiąc, że bardzo się cieszy z podjętej przez sochaczewską komendę uchwały. W pełni ją popiera, doceniając jej wychowawczy, harcerski aspekt.
Krzysztof Wasilewski pełnił różne funkcje, pracował na eksponowanych stanowiskach, ale zawsze najważniejsze było harcerstwo, jego ideały, praca z młodzieżą. Jego skromność, otwartość na ludzi, przysporzyła mu wielu przyjaciół, otwierała zamknięte wcześniej drzwi i sprawiała, że niemożliwe stawało się możliwe. Najlepiej oddaje to fragment wywiadu, którego udzielił kilka lat temu naszej gazecie:
"...pamiętam taki rok, kiedy (...) w maju odbieram telefon z Bytowa z sanepidu i dowiaduję się, że zgodnie z nowym rozporządzeniem Głównego Inspektora Sanitarnego Kraju, obozy pod namiotami liczące więcej niż 25 uczestników muszą mieć toalety spłukiwane wodą. W pierwszym momencie za głowę się złapałem.
Myślałem, że nie ma szans, żeby to w takim czasie zorganizować. Wtedy ludzie bardzo się zmobilizowali i myślimy, jak to urządzić? Opracowaliśmy plan i zaczęliśmy bardzo szybko działać. W Sochaczewie było takie miejsce, gdzie leżały od długiego czasu kręgi betonowe, chyba z 20 albo więcej. Zacząłem się wypytywać, czyje to jest. Udało mi się ustalić właściciela i uzyskać zgodę na ich zabranie. Ale pojawił się problem z przewiezieniem tych ciężkich elementów. W końcu udało się zorganizować też transport. W środę załadowaliśmy to wszystko dźwigiem i na miejsce obozu udało nam się dotrzeć w nocy. W czwartek wypadało Boże Ciało. Uznaliśmy, że w święto nie wypada robić takich rzeczy. W piątek od samego rana wzięliśmy się ostro do pracy. Tak nam się spieszyło, że pierwszy krąg potłukł się przy zdejmowaniu z samochodu. Następne traktowaliśmy już ostrożniej. Do niedzieli udało nam się te kręgi wpuścić w ziemię metodą podkopywania, czyli używając tylko łopat i siły naszych mięśni. Stworzyliśmy pięć studni i szóstą zbiorczą. U miejscowego stolarza zamówiłem kabiny. Był już początek czerwca, a obóz zaplanowany był na końcówkę miesiąca. W następnym etapie, w kolejny weekend, stawialiśmy te kabiny. W następny, tuż przed samym obozem, montowaliśmy instalację, która polegała na tym, że na jeziorze była rzucona pompa pływająca, która pompowała wodę do zbiornika, a ze zbiornika woda dochodziła do zbudowanych przez nas toalet. Nieźle nam to wyszło. W tych kabinach były ustawione muszle, które normalnie można było spłukiwać wodą. (...) Kiedy na kontrolę przyjechała inspekcja z sanepidu, panie były zszokowane. Nie mogły pojąć, jakim cudem udało nam się to tak szybko zorganizować."
- Nadanie stanicy harcerskiej w Łąkie imienia harcmistrza Krzysztofa Wasilewskiego wynika z ogromnej roli, jaką odegrał w jej budowaniu, a tym samym tworzeniu miejsca wypoczynku i wychowania wielu pokoleń młodzieży. Komendant zawsze będzie się kojarzył z tym miejscem, któremu poświęcił 40 lat harcerskiego życia. To dzięki druhowi Krzysztofowi oraz skupionej wokół niego społeczności instruktorów i przyjaciół nigdy nie zabrakło starań o zapewnienie właściwych warunków materialnych i duchowych dla wszechstronnego rozwoju młodego pokolenia - dodaje Anna Wasilewska.
Jolanta Sosnowska