Sochaczew Sochaczew Sochaczew
Sklep jak za dawnych lat
wiadomość pochodzi z:  „Ziemia Sochaczewska”

Niewiele zostało już tradycyjnych sklepików, gdzie półki uginają się od rozmaitych towarów, a od wejścia wita nas uśmiechnięty sprzedawca za ladą. Jeden z ostatnich znajduje się w pawilonach przy placu Kościuszki. I możliwe, że jest to najstarszy sochaczewski sklep zostający nieprzerwanie w rękach jednego właściciela, bo pan Adam Banasik prowadzi go od końcówki 1977 roku.

Pan Adam mieszka w Warszawie, a życie zawodowe związał z Sochaczewem. Historia jego sklepu zaczęła się od tragedii.

 - Poprzedni właściciele musieli stąd odejść – opowiada pan Adam. - To było w 1977 roku. Pani, która krótki czas prowadziła ten sklep, zginęła w wypadku samochodowym. Jej partner nie chciał się nim zajmować, więc wystawił na sprzedaż. I właśnie mój teść kupił to miejsce i podarował mojej żonie. Ja po dwóch miesiącach od tych wydarzeń rzuciłem pracę w państwowej firmie i pod koniec grudnia zająłem się handlem wraz z małżonką. Od tamtej pory dzień w dzień dojeżdżam do Sochaczewa z Warszawy. Myślę, że tych dojazdów uzbierało się już parę milionów kilometrów. Od samego początku wstaję bladym świtem, żeby około 8:30 być w Sochaczewie i na spokojnie przygotować się do otwarcia sklepu o 10:00. Po zamknięciu sklepu sam dbam jeszcze o zaopatrzenie. A zdarzały się sytuacje niezależne ode mnie. Pod koniec lat 70. miał przecież miejsce kryzys naftowy. Zdarzało się, że jadąc do Warszawy o 18:00 stawałem w kolejce po benzynę, tylko po to, żeby o 22:00 dowiedzieć się, że na stacji nie ma już paliwa. 

Od samego początku istnienia sklep właściwie nie zmienił profilu działalności. Od 44 lat nosi nazwę „1001 drobiazgów” i można w nim dostać właściwie wszystko z wyjątkiem artykułów spożywczych. Pozycji w asortymencie sklepu jest około 800, więc obietnica zawarta w nazwie jest nieomal spełniona. 

- Na początku miałem takie ambicje, żeby był tu towar taki troszeczkę lepszy, wyszukany - mówi Adam Banasik. - Ale to się jednak nie sprawdziło. Za bardzo rozjeżdżało się z potrzebami klientów. Pojawiło się więc więcej upominków i przede wszystkim zabawki. Trzeba pamiętać, że pod koniec lat 70. w Sochaczewie nie było zbyt dużo sklepów z zabawkami, więc przez pewien czas bardzo dobrze u mnie schodziły. Potem zainteresowaniem cieszyły się artykuły gospodarstwa domowego. 30 lat temu szczególnie duże wzięcie miały zwykłe świece. Na rynku ich brakowało, a często zdarzały się przerwy w dostawie prądu. Dlatego starałem się mieć je zawsze w sprzedaży. W latach 90. wciąż miałem dużo oświetlenia, ale elektrycznego. Sufit sklepu wyposażony był w haki, na których wisiały, będące w ofercie, żyrandole. W ostatnim czasie miałem z kolei dużo artykułów związanych z organizacją ślubów, ale po drugiej stronie ulicy otworzyła się konkurencja w trochę lepszej lokalizacji i niestety mnie wyparli z tego typu asortymentu. 

Jeszcze na początku lat 90. „1001 Drobiazgów” robił wrażenie różnorodnością. Często można było tu zdobyć artykuły gdzie indziej w Sochaczewie niedostępne.

- Całe zaopatrzenie od zawsze robię sam - opowiada właściciel. - Co ciekawe na początku towar do sklepu przywoziłem maluchem, co wcale nie było łatwe z oczywistych względów. Żeby zdobyć chodliwy w Sochaczewie asortyment, jeździłem po całym Mazowszu. Odwiedzałem dostawców i producentów. Nie istniały jeszcze hurtownie, więc towar zdobywało się bezpośrednio od producentów. 

Sklep pana Adama z pewnością na zawsze pozostanie w pamięci osób, które w latach 80. przychodziły tu zdobyć naklejki z wizerunkiem postaci z bajek. 

- Był taki okres, że te naklejki ze smurfami były prawdziwym hitem – opowiada Adam Banasik. - Były też motywy z innych bajek, ale smurfy sprzedawały się zdecydowanie najlepiej. Myślę, że w całej okolicy tylko ja miałem dostęp do producenta tego rarytasu. Produkująca je osoba miała tylko kilku odbiorców. Do tego stopnia, że pan z Rzeszowa przylatywał do Warszawy samolotem, żeby te naklejki zdobyć do swojego sklepu. Dlatego można powiedzieć, że znajdowałem się w wąskim gronie w całym kraju. A te naklejki ściągały klientów. To był dla mnie jeden z lepszych okresów w handlu. 

Dostawcę naklejek pan Adam zdobył dzięki bywaniu na giełdach rzemieślniczych. 

- Podczas jednego z takich wydarzeń poznałem producenta naklejek z postaciami z bajek - opowiada. - Wyczułem, że to może być chodliwy towar, więc nawiązaliśmy współpracę. I to się okazał strzał w dziesiątkę.

Żeby konkurować z innymi prywatnymi sklepami, których jeszcze w latach 80. w Sochaczewie nie brakowało, pan Adam starał się zawsze być na bieżąco z asortymentem.

- Czterdzieści lat temu największym wzięciem cieszyły się lampki - opowiada. - Miałem dużo artykułów związanych z oświetleniem. Szczególnym   zainteresowaniem klientów cieszyły się lampki z Neptunem. Wewnętrzna folia w takiej lampce pod wpływem ciepła zaczynała się obracać, tworząc wrażenie, że z trójzęba Neptuna leje się woda. Złudzenie optyczne okazało się tak znakomite, że nawet jeden z klientów, który kupił taką lampkę, po tym jak włożył ją do torby, zesztywniał z przejęcia i stwierdził „O choroba, a czy ta woda się tam nie wyleje?”

Pan Adam nadal dba o zaopatrzenie, ale coraz trudniej znaleźć mu niszę.

- Kiedyś, co nowego się ukazało, od razu starałem się to wprowadzić do sklepu - mówi. - Dziś o towar jest znacznie łatwiej, ale dużo trudniej go sprzedać. Wtedy było zupełnie odwrotnie, kłopot stanowiło dobre zaopatrzenie. Najlepsze obroty miałem przez pierwsze 10 lat. W latach 90. wydawało mi się, że będzie dobrze i starałem się, jak mogłem. No ale powoli robiło się coraz gorzej. A teraz, w tych nowych czasach, to jest naprawdę słabo. Internet, markety. Mnie konkurować z Biedronką czy z Lidlem jest bardzo trudno. Prowadzę sklep głównie siłą rozpędu. Mam jeszcze trochę stałych klientów, a po latach takiego trybu życia ciężko byłoby mi się przestawić. Zarobki są dużo mniejsze, ale zadawalam się tym, co mam. Kiedy rozpoczynałem działalność, te pawilony wyglądały inaczej. W środku nie było jeszcze dwóch, dziś istniejących, wyższych budynków. Zostały dobudowane około 2000 roku, co odcięło trochę mój sklep. W dawnych czasach to miejsce było w Sochaczewie centrum handlu. Potem z czasem wszystko przesunęło się w stronę al. 600-lecia. Interesy szły jeszcze nieźle, kiedy przy placu Kościuszki funkcjonował postój taksówek. W tej chwili nawet jak jakiś kierowca taksówki się tu zatrzyma, to stoi długo i nie ma co liczyć na klienta. Zdaję sobie sprawę, że przez te ponad 40 lat miejsce, w którym stoi mój sklep, zrobiło się bardzo mało handlowe. Dodatkowo jeszcze klienci, którzy chcieliby zrobić zakupy w pawilonach, nie mogą liczyć na miejsce parkingowe. Cały teren wzdłuż placu i ul. Farnej zapełnia się rano, kiedy swoje samochody zostawiają ci, co idą na autobus do Warszawy. Auta zabierają dopiero pod wieczór. 

Po chwili jednak mój rozmówca się nieco rozchmurza i z zapałem opowiada, jaki kolejny chodliwy asortyment udało mu się wynaleźć, aby utrzymać się na rynku.

- Teraz jest u mnie sporo takich winiarskich rzeczy. I to jest chyba branża, która mnie jeszcze trzyma. Balony do wina. Wszelkiego rodzaju drożdże. Kapslownica do butelek - wymienia. – Wzięciem cieszą się też bardzo dobre noże firmy Victorinox ze Szwajcarii. Te noże również przez długi czas były hitem sprzedażowym, podobnie jak wspomniane naklejki z bajkami. Podejrzewam, że jestem jednym z pierwszych sprzedawców, który sprowadził je do Sochaczewa. A są naprawdę znakomitej jakości. Do mojego sklepu trafiają bezpośrednio z centralnego magazynu w Szwajcarii, więc nie ma szans, żeby okazały się nieoryginalne. To chyba obecnie jeden z niewielu artykułów, które nie są produkowane w Chinach. Dopóki starczy mi sił, to będę tu przyjeżdżał i handlował – deklaruje pan Adam. 

Szczególnie, że trudno byłoby mu się rozstać ze sklepem, który urządzał i spędził w nim większą część życia.

- Całe wyposażenie sklepu, regały półki i witryny, są te same co 40 lat temu. Odczuwam już do nich duży sentyment i nie zamierzam ich zmieniać - mówi. - Te meble są, jak widać, bardzo trwałe. Zrobił je dla mnie pan Rogala, który w pawilonach za moim sklepem miał stolarnię. Jestem też bardzo przywiązany do samego układu mojego sklepu, bardzo klasycznego, gdzie jest wejście, lada przodem do tego wejścia i sprzedawca za ladą. I tak ma być!

Sebastian Stępień

A A A
27-01-2022
godz.14:02
 


nadchodzące wydarzenia

niedziela, 16.07.2023 r. 4284200 odwiedzin

Zapisz się na newsletter

e-mail       sms    
wypisz się
polecamy