Sochaczew Sochaczew Sochaczew
Fryzjerskie „podziemie” to margines

Krótko po zamknięciu wszystkich zakładów fryzjerskich i kosmetycznych internet obiegła seria żartów, że wkrótce z planety zniknie 90 proc. blondynek, mężowie zobaczą wreszcie jak wyglądają ich żony, panowie na nowo pokochają modne w latach 70 pekaesy. Zaczęto też szeptać o fryzjerskim „podziemiu”, czyli wieczornych wizytach w zakładach, odbywających się przy szczelnie zasłoniętych oknach.

Zakłady fryzjerskie i salony urody zamknięto 16 marca i na razie nic na to nie wskazuje, że miałyby szybko zostać otwarte dla klientów. Jedni zamknęli firmy i wyczekują poluzowania restrykcji, niewielka część z nich faktycznie przeszła do „podziemia”. Nasze rozmówczynie zdecydowanie odżegnują się od świadczenia usług w domach lub prowadzenia swoich biznesów „na czarno”.

- Od 16 marca nie wykonaliśmy ani jednego zabiegu – mówi Ewelina Gołaszewska, właścicielka salonu kosmetycznego „Ederm”. - Uważam, że zdrowie moich pracowników i naszych klientów jest najważniejsze. Wykształconym kosmetyczkom i kosmetologom nie trzeba tłumaczyć różnic między bakterią a wirusem. Oczywiście martwię się o przyszłość. Jestem odpowiedzialna za osoby, które zatrudniam, do tego jestem w zaawansowanej ciąży, a mój salon stracił płynność finansową. Niestety cała branża „beauty” jedzie na tym samym wózku.

Podobnego zdania jest Justyna Janiak, właścicielka salonu fryzjersko-kosmetycznego „LCN Studio”.
- Stosujemy się do wszystkich zakazów. Osobiście mam obawy że to, co budowałam przez wiele lat może zniknąć, ale nie potrafię zrozumieć osób, które w tych warunkach wykonują usługi – powiedziała nam. - Uważam, że wprowadzone restrykcje są w pełni uzasadnione. Nie można ryzykować zdrowia i życia ludzi z tak błahego powodu jak wygląd. Jednocześnie, podobnie jak wiele moich koleżanek i kolegów z branży, wyczekiwaliśmy wiosny. Wraz z końcem zimy zaczynał się zwykle ruch w interesie. Teraz nie wiadomo co będzie dalej. Nawet gdy ograniczenia zostaną zniesione spodziewam się wzmożonego zainteresowania klientów, ale tylko przez pewien czas. Potem może nastąpić stagnacja. Przecież ludzie tracą pracę, zamykają firmy, a gospodarka działa jak system naczyń połączonych.

Obydwie panie uważają, że najgorsza jest dla nich niepewność. Nikt nie wie jak sytuacja się rozwinie.
- Klienci dzwonią, dopytują o możliwość wykonania usług, ale każdemu odmawiam  - mówi Justyna Janiak.
- Nie chcę oceniać tych, którzy przyjmują obecnie klientów. Każdy ma swój rozum, swoje sumienie i powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji jakie niesie za sobą praca w tych warunkach. Dla mnie jasne jest, że to zakazane, grozi za takie praktyki dotkliwa kara pieniężna, więc nie wiem czy warto ryzykować. Moim zdaniem nie – twierdzi Ewelina Gołaszewska.

Obydwie panie są zdania, że, biorąc pod uwagę to że w internecie kupić można właściwie wszystko, w czasie epidemii, można dbać o urodę w warunkach domowych. Może efekty nie będą idealne, ale pozwolą przeczekać do momentu, gdy sytuacja w kraju unormuje się.

- Bardzo podobał mi się wpis jednej ze znajomych kosmetolożek. Stwierdziła, że w obliczu tego, z jakimi trudnościami zmaga się służba zdrowia, tym, że matki nie mogą odwiedzać dzieci w szpitalu, ilu osobom grozi bezrobocie albo już straciły pracę  i wielu innym sytuacjom, powstrzymanie się od masażu, zrobienia manicure czy uzupełnienia rzęs nie jest żadnym wyrzeczeniem – podsumowuje Ewelina Gołaszewska.

Kto ma w domu maszynkę, jakoś sobie radzi. Ale co z paniami, które do fryzury i wyglądu paznokci przywiązują dużą wagę, a same nie mają sprzętu, ani dość talentu, by sobie poradzić z cięciem czy koloryzacją? O to, jak radzą sobie w tej nietypowej sytuacji, zapytaliśmy kilkanaście znajomych kobiet, z których tylko dwie potwierdziły, że słyszały o fryzjerskim podziemiu. Oto najciekawsze z zebranych opinii.

Marta   Nie korzystam z podziemia kosmetycznego, ale wiem, że taka działalność kwitnie. Kilka dni temu podjęłam wyzwanie i sama zrobiłam na bóstwo swojego męża. Moja fryzjerka, gdy posłałam do niej fotkę odpisała, że mam talent.

Jolanta   Na pazurach mam odrosty. To, co nie zdążyło się połamać podpiłowałam do połowy, ale na szczęście w pracy muszę chodzić w gumowych rękawiczkach. Jeśli chodzi o włosy, to wraz z kuzynką pomalowałyśmy całą łazienkę, ale jak śpiewała Edith Piaf - niczego nie żałuję.

Agnieszka   Nie korzystam, unikam kaszlących osób i sytuacji, które spowodowałyby zakażenie. Natomiast pragnę zakomunikować, że zostałam bankrutem. W sklepie internetowym kupiłam m.in. frezarkę do paznokci, pędzelki, radełko, frezy diamentowe do skórek, farbę do włosów i trochę domowej chemii. Rachunek - niemal 220 zł.

Marta   Większość moich znajomych radzi sobie sama lub z pomocą bliskich. Córka maluje mi paznokcie, a ja jej. Mojemu mężowi obcięła włosy, więc robi za kosmetyczko-fryzjerkę.

Maria   Uwielbiam swoją kosmetyczkę oraz fryzjerkę i jestem wierna jak pies. Nie pójdę do żadnej innej. Własna fryzjerka i kosmetyczka to zaufanie, czystość narzędzi, wiedza, że są profesjonalistkami. Z tego właśnie powodu czekam aż będą miały otwarte salony, a póki co, w miarę swoich bardzo skromnych możliwości dbam o siebie jak mogę, co nie zmienia faktu, że czuję się jak zarośnięty, zapyziały troll. Niedługo będę miała jedną brew, zamiast dwóch, ale co tam.

Monika   Wyglądam jak lew. Nigdzie nie chodzę, bo nigdzie nawet po znajomości nie chcą mnie przyjąć. Chłopaków obcinam sama.

Gosia   U mnie mąż ogarnia fryzury swoje i syna. Odnalazł w sobie nowy fach. Ciął maszynką elektryczną do brody i sama nie wiem, jak tego dokonał. Słyszałam, że można się umówić na paznokcie i rzęsy, ale to propozycja tylko dla najbardziej zaufanych klientów. Nawet gdybym mogła, nie skorzystam. Mam w domu małe dziecko, więc co mi po włosach? Jak umyję, to już się czuję odstrzelona jak mrówka na święto lasu.

Beata  Nie mam problemu, bo mój pierwszy zawód to fryzjer. Na razie zapuszczam włosy, ale często staję przed lustrem i się obcinam. Można się nauczyć, jak się chce.

Ania   Do drogerii po farbę wysłałam męża uzbrojonego w maseczkę, rękawiczki i żel odkażający. Kolor miał być zimny i ciemny, bo łatwiej ufarbować. Przyniósł farbę, owszem zimny brąz, bo zabronił pani podać czarny. Tę super farbę najlepszej podobno i najdroższej firmy wypróbowałam natychmiast. Trochę siwych pokryła, ale kolor wyszedł... ciepły fioletowo-czerwony mahoń. Obciąć włosy się bałam, więc będę zapuszczać. Zapędy fryzjerskie ćwiczymy na najstarszym synu. Zostawiliśmy mu na głowie 2 mm, więc wygląda jak mnich, bo przecież nie powiem, że jak gangster. Siostra się do niego nie przyznaje. Postanowiliśmy więc przerzucić się na psy z tym obcinaniem, by rodziny nie skrzywdzić i rękę ćwiczyć.

Klaudia  Pazury regeneruję, nie maluję, z fryzjerem zdążyłam pod koniec lutego, a na twarz zarzucam maseczki z zakamarków szuflady. Zobaczymy, czy jak wyjdę z jaskini, to ludzie nie pouciekają.

Olga  Paznokcie i włosy ogarniam sama, serio. I nawet mąż się jeszcze nie wystraszył. A moi panowie stwierdzili, że wracają do lat, gdy modne były fryzury w stylu muzyków z zespołów Europe i Whitesnake (od redakcji: włosy do ramion, wysokie grzywki, mocna trwała ondulacja).
Wszystkie wypowiedzi są prawdziwe, choć na prośbę rozmówczyń ich imiona zostały zmienione.

ap & daw

A A A
17-04-2020
godz.08:29
 


nadchodzące wydarzenia

niedziela, 16.07.2023 r. 4284200 odwiedzin

Zapisz się na newsletter

e-mail       sms    
wypisz się
polecamy