Sochaczew Sochaczew Sochaczew
Wrzesień 1939 r. na terenie Sochaczewa i gminy Sochaczew - cz. XII

Nieżyjący już Leszek Nawrocki, kustosz Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą, autor publikacji historycznych, przez lata pracy zgromadził wiele wojennych wspomnień świadków września 1939 r., a wśród nich uczestników Bitwy nad Bzurą. Dzięki nim udało mu się stworzyć spójny obraz początku wojny na naszym terenie. Oto, jak wyglądał pamiętny wrzesień dzień po dniu.

13 września

Obawa przed nalotami skłoniła wielu mieszkańców Boryszewa do opuszczenia domów i szukania schronienia u rodzin i znajomych mieszkających w pobliskich wsiach. Pisał o tym ks. Tadeusz Kraszewski w swych wydanych w 2001 r. wspomnieniach Opowiadanie niedokończone. Najpierw z najbliższymi udał się do leżącego blisko Boryszewa Emilianowa, a później, 13 września, kiedy w Sochaczewie pojawili się Niemcy, do Wyczółek.

„… Rano gospodarz zachęca, aby z jego rodziną, tj. z żoną i dziećmi, uciekać do wsi Wyczółki, która jest oddalona o kilka kilometrów na wschód. W Wyczółkach, jak spodziewał się pan Kuciński, będzie spokojnej. Mówił: „Przesiedzimy u rodziny mojej żony dzień, dwa, aż minie nawała wojenna”. Niewiele osób zgłosiło chęć wyjazdu. Wśród uciekających jest część naszej rodziny: Mama, Wiesiek, Wacek i ja. Karol i Jurek pozostali, sprawując opiekę nad naszymi rzeczami. Na wozie zaprzęgniętym w dwa konie jest kilkanaście osób i trochę rzeczy oraz coś do jedzenia, które bardzo się przydało. Jedziemy w kierunku majątku Rokotów. Wóz skrzypi, droga wyboista, podskakujemy na wozie.

Na skrzyżowaniu drogi, w kierunku Duranowa, stoi wóz, a na nim rodzina Żurków z Boryszewa, przy wozie żołnierz polski w pełnym uzbrojeniu. Żołnierz posiada rower, zapytuje „o drogę na Warszawę”. Gospodarz zatrzymał wóz. Moja Mama mówi żołnierzowi, że „wokoło są już Niemcy. Pan do Warszawy się nie dostanie. Niech pan się kryje przed wrogiem, albo trzeba przebrać się w cywilne ubranie. Już nie ma innego wyjścia”. Żołnierz nic nie odpowiedział. My udaliśmy się w dalszą drogę. (…) Bez przeszkód dojeżdżamy do Wyczółek, do gospodarstwa Pacholskich. Gospodyni okazała wielkie niezadowolenie z przyjazdu „nieproszonych gości, i to tak dużej ilości osób. Na pewno miała rację. Mąż jej poszedł na wojnę, została sama, w domu są już uchodźcy z Poznańskiego. Ostrzegła, ze Niemcy są już blisko, w sąsiedniej wsi Jeżówce. Nie musiała dużo mówić o niebezpieczeństwie. Oto żołnierze niemieccy ciągną działo, przejeżdżają przez podwórze i ustawiają za stodołą Pacholskich. Działo skierowane jest na północ, więc na Sochaczew. W domu gospodyni czuć zgniłymi ogórkami i serwatką, ten zapach powoduje mdłości, aż do torsji. Gospodyni wyznacza miejsce w oborze, gdzie przebywa bydło, albo w spichlerzu. Mama wybiera to drugie i państwo Stachurscy tak samo. Spichlerz – jest w nim trochę zboża i dużo myszy, a przy tym pchły, które musiały być głodne, bo nie dawały nam spokoju. W takich warunkach spożywamy jaki taki posiłek. O wielkie nieba, nadleciał samolot, który atakuje działo i stojących przy nim żołnierzy. Samolot niemiecki ostrzelał swoje wojsko.

Noc była straszna. Myszy, pchły i strzelające działo. Widać odpalanie pocisku – wtedy pojawia się jasny błysk i słuchać huk i grzechot. Każdy wystrzał jest przerażający. Snu nie było, ani trochę. Przed wschodem słońca zaczął padać deszcz. Kanonada ustała. Rozpoczęła się inna strzelanina, karabinowa Bardzo blisko, w olszynach wsi Wyczółki, nad rzeką Pisią. Strzelanina trwała długo. Słychać było serie karabinów automatycznych i pojedyncze strzały. Po ucichnięciu strzelaniny ukazały się oddziały niemieckie, które szły w kierunku zachodnim, na Białynin – Rokotów – Sochaczew. Konie ciągną armaty i wozy taborowe. Na koniach siedzą żołnierze, inni idą po bokach, na drodze jest błoto. Po południu wyprowadzono działo spoza stodoły i zapewne odjechało z przechodzącymi oddziałami. W dzień i pod wieczór przejeżdżały pojedyncze samochody i kilka pojazdów na gąsienicach, które wzbudzały grozę. W nocy wszystko cichnie. Trzeba jednak jeszcze jedną noc spędzić w cuchnącym spichlerzu, w towarzystwie myszy i pcheł. Jakie to wszystko straszne i przerażające” (34).

W długim łuku Bzury, gdzie toczono najbardziej zacięte i krwawe walki znajdowało się kilka ważnych strategicznie punktów, których utrzymanie umożliwiało wyrwanie się z okrążenia i dotarcie do Warszawy. Do takich ważnych strategicznie punktów należał właśnie Sochaczew. Usytuowane na Bzurą, na jej prawym, wyniosłym brzegu, w miejscu, od którego rzeka płynie dużymi meandrami na północny-wschód, a następnie na północ, gdzie przebiegała linia kolejowa Poznań – Kutno – Warszawa i krzyżowały się ważne drogi prowadzące z zachodu na wschód oraz z północy na południe, miasto to miało znaczenie kluczowe. Sochaczew i jego najbliższe okolice stanowiły bowiem strażnicę obronną strzegącą przeprawy przez Bzurę we wszystkich znanych nam działaniach wojennych.

Tak było już w średniowieczu, kiedy to w 1286 r. drewniany dwór kasztelański został zniszczony w czasie najazdu litewsko-ruskiego. W 1294 r. nad Bzurą, w bitwie pod Trojanowem, w starciu z Litwinami zginął książę łęczycki Kazimierz II. W 1350 r. w bitwie pod Żukowem wojska polskie pod wodzą króla Kazimierza Wielkiego rozgromiły Litwinów, gdzie wielu z nich ratując się ucieczką utonęło w nurtach Bzury. Wreszcie w 1410 r. w Sochaczewie doszło do spotkania wojsk wielkopolskich (które tu i w Kozłowie Biskupim przeszły Bzurę) z wojskami małopolskimi dowodzonymi przez króla Władysława Jagiełłę. Stąd połączone siły polskie ruszyły pod Grunwald. Znaczenie strategiczne Sochaczewa wzrosło od chwili, kiedy leżąca 50 km na wschód Warszawa stała się stolicą Polski. Operacje wojsk atakujących bądź broniących naszej stolicy miały z reguły kierunek zachód – wschód. Tak było w latach 1655-1657, 1794, 1806, 1831, 1914-1915 i wreszcie w 1939 r. Kiedy po kilku dniach ciężkich i krwawych zmagań okazało się, że armie „Poznań” i „Pomorze”, wskutek wielokrotnej przewagi nieprzyjaciela w uzbrojeniu (szczególnie w lotnictwie i broni pancernej), mogą zostać okrążone i zniszczone, należało je szybko, z najmniejszymi stratami wycofać do obrony Warszawy lub do dalszych działań na wschód od Wisły. Aby zrealizować ten plan trzeba było wyznaczyć najdogodniejszą, najkrótszą drogę odwrotu. W zaistniałej sytuacji najkrótsza droga do stolicy wiodła przez Sochaczew. Dlatego postanowiono opanować miasto, by stąd pomaszerować na Warszawę (35).

Około południa 13 września gen. bryg. Roman Abraham – dowódca Wielkopolskiej BK uczestnicząc w odprawie w sztabie armii „Poznań” w Głogowcu otrzymał polecenie od gen. Kutrzeby, aby Wielkopolska BK przegrupowała się w nocy na północ od Sochaczewa i uchwyciła rejon Brochowa w celu zabezpieczenia lewego skrzydła nacierającej w kierunku lasów skierniewickich armii „Pomorze”. Wieczorem oddziały Wielkopolskiej BK (15 puł, 17 puł, 7 psk, 7 dak) ruszyły ku wyznaczonym rejonom. Na Kozłów Szlachecki, Młodzieszyn, Brochów i Wyszogród miały wyjść rozpoznania. Razem z 15 puł maszerował sztab Wielkopolskiej BK i dowództwo 7 dak. W czasie jazdy na północ gen. Abraham zapoznał się z położeniem innych oddziałów i zbierał wiadomości. Wynikało z nich, że w Kozłowie Szlacheckim znajdują się własne oddziały, na północ od Sochaczewa batalion ON dozorował Bzurę, do której podchodziły już zmotoryzowane oddziały niemieckie, wsparte bronią pancerną. Sochaczew bombardowany był z powietrza i ostrzeliwany ogniem artylerii ciężkiej. Do Wyszogrodu zbliżały się oddziały rozpoznawcze niemieckiej piechoty. Po drodze gen. Abraham minął zdążające do bitwy oddziały 26 DP. W Rybnie doszło do spotkania z dowódcą dywizji. W czasie spotkania ustalono, że troskę o Sochaczew przejmie 26 DP. Wielkopolska BK miała wziąć na siebie ubezpieczenie skrzydła i tyłów dywizji (36).

Do opanowania Sochaczewa wyznaczono 26 DP. 13 września oddziały dywizji osiągnęły rejon Żychlina, położonego około 40 km na zachód od Sochaczewa. Po krótkim odpoczynku część sił dywizji, a mianowicie II batalion 18 pp i II dywizjon 26 pal po nocnym forsownym marszu, przed świtem 14 września dotarły na przedmieścia Sochaczewa. Powierzono im zadanie obsadzenia przedmościa Sochaczewa i osłony mostów przygotowanych do przeprawy wojsk w akcji na Warszawę. O zmierzchu 13 września II batalion 18 pp załadował się na samochody ciężarowe i po zapadnięciu ciemności kolumna ruszyła w drogę. Rozkazu bojowego nie było i trasa była znana tylko dowódcy batalionu. Nocna jazda bez świateł, po drodze pełnej lejów i wyrw, ze zniszczonymi lub uszkodzonymi przepustami i mostkami, była powolna. Kilkakrotnie żołnierze musieli wysiadać, by pchać ugrzęzłe samochody. Jechano trasą przez Kiernozię – Wejsce – Rybno. Artyleria na lepszych odcinkach szosy jechała kłusem (37).

O marszrucie II batalionu 18 pp i II dywizjonu 26 pal napisał adiutant II dywizjonu 26 pal – ppor. Władysław Pałucki: „… W tym czasie 26 Dywizja Piechoty znajdująca się na wschód od Lubrańca, w odległości około 100 km od Warszawy, 13 września, forsownym, jak wszystkie nocnym marszem osiągnęła Żychlin. Po krótkim wypoczynku, późnym wieczorem ruszyliśmy na Sochaczew. Na czoło kolumny marszowej został wyznaczony II batalion 18 pułku piechoty. Aby szybciej przebyć 60 kilometrową drogę z Żychlina przez Kiernozię – Rybno do Sochaczewa przewieziono 18 pułk piechoty transportem samochodowym dywizji trzema nawrotami. W tym czasie gross sił 26 D.P. była jeszcze daleko od Bzury i dopiero 14 września około południa w marszu pieszym dywizja osiągnęła rejon Rybna – las Braki. Za II batalionem 18 pułku piechoty w tym – można rzec – morderczym marszu z Żychlina do Sochaczewa posuwała się kolumna naszego dywizjonu artylerii. Aby sprostać zadaniu, na niektórych dłuższych i lepiej utrzymanych odcinkach szosy, wymijając lub spychając na boki wozy uchodźców, dywizjon ciągnął kłusem ile sił koniom starczyło. Ogłuszające dudnienie kół armatnich i jaszczy z amunicją, chrzęst metalowych części uprzęży, tupot podkutych nóg końskich oraz powtarzające się pokrzykiwania działonowych tej, około 2 km kolumny: Lewa wolna! Sprawiało niesamowite wrażenie. A wszystko to odbywało się w wyjątkowo ciemną noc, kiedy należało zwiększyć odstępy między zaprzęgami, by nie wpadały na siebie” (38).

Kolejną relację z przyjazdu żołnierzy II batalionu 18 pp do Sochaczewa oraz zajęcia miasta przedstawił szef 5 kompanii 18 pp sierż. Józef Skórka: „… W nocy z 12 na 13 września (chodzi o noc z 13 na 14 września - przyp. L.N.) – w rejonie Żychlina – załadowaliśmy się na wozy kryte plandekami. Noc była ciemna, w czasie jazdy zdrzemnąłem się. W pewnym momencie samochody stanęły i wtedy przebudziłem się. Przed nami rozlewała się łuna pożaru jakiegoś miasta. Major Kozubowski zarządził odprawę dowódców kompanii. Stałem w pobliżu i słyszałem dokładnie każde słowo majora: - „przed nami Sochaczew, mamy go zająć i bronić”. Przemaszerowaliśmy przez most na rzece Bzurze. Moja kompania w charakterze kierunkowej zajęła pozycje 200-300 metrów za stacją kolejową, na szosie Sochaczew – Żyrardów. Z lewej strony mieliśmy kompanię kpt. Mariana Tomasza Himmla (por. Himmla – przyp. L.N.) na szosie Sochaczew – Warszawa. Z prawej 6 kompanię por. Białacha. Stanowiska obronne (rowy strzeleckie), wykonane wcześniej przez miejscową ludność, przekazał nam oficer 37 pp płk Zgłobicki (ppłk Bronisław Zgłobicki był dowódcą improwizowanego pułku złożonego z oddziałów Przysposobienia Wojskowego należącego do zgrupowania płk. Świtalskiego obsadzającego Sochaczew do momentu przybycia II batalionu 18 pp – przyp. L.N.). W Sochaczewie – poza nami – nie było wówczas żadnego innego wojska” (39).

 

(34) Ibidem, s. 38-39.

(35) W. Pałucki, M. Wojewoda, Sochaczew we wrześniu 1939, Sochaczew 1989, s. 3-4; L. Nawrocki, Kalendarium wydarzeń historycznych na ziemi sochaczewskiej, Sochaczew 2000, s. 3, 5, 9, 20, 25-28, 30, 41.

(36) W. Rezmer, op. cit., s 317-318. ; R. Abraham, Wspomnienia wojenne znad Warty I Bzury, Warszawa 1990, s. 130-138.

(37) W. Pałucki, Bitwa nad Bzurą, (w:) „Wiadomości Skierniewickie”, nr 36 (202) z dn. 6.09.1984; W. Pałucki, M. Wojewoda, op. cit., s. 4; A. Sygnarek, Działania bojowe II batalionu 18. Pułku Piechoty w 1939 r., (w:) Reminiscencje września 1939. W 70. Rocznicę kampanii wrześniowej, red. naukowa W. B. Moś, Bytom 2009, s. 27. Praca ta została napisana w 1973 r. przez kpt. Sygnarka na życzenie dowódcy 18 pp – ppłk. dypl. W. Majewskiego.

(38) W. Pałucki, Walki o Sochaczew we wrześniu 1939 r., (w) „Głos Chemitexu”, nr 17 (392) z dn. 1-15 września 1979.

(39) M. Wojewoda (oprac.), Biłem się nad Bzurą…, (w:) „Głos Chemitexu”, nr 17 (392) z dn. 1-15 września1979.

 

A A A
13-09-2019
godz.05:49
 


nadchodzące wydarzenia

niedziela, 16.07.2023 r. 4284200 odwiedzin

Zapisz się na newsletter

e-mail       sms    
wypisz się
polecamy