Nieżyjący już Leszek Nawrocki, kustosz Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą, autor publikacji historycznych, przez lata pracy zgromadził wiele wojennych wspomnień świadków września 1939 r., a wśród nich uczestników Bitwy nad Bzurą. Dzięki nim udało mu się stworzyć spójny obraz początku wojny na naszym terenie. Oto, jak wyglądał pamiętny wrzesień dzień po dniu.
1 września
1 września 1939 r. w wielu punktach miasta, obok obwieszczeń mobilizacyjnych, rozplakatowano orędzie Prezydenta RP do narodu polskiego informujące o wybuchu wojny. Tego samego dnia mieszkańcy Sochaczewa na własnej skórze poczuli grozę toczącej się wojny. Na miasto spadły pierwsze niemieckie bomby. Atakowana była m.in. stacja kolejowa i znajdująca się obok wieża ciśnień. Bomby spadły na budynek ekspedycji kolejowej, który został zburzony. Jedna z bomb trafiła w niedawno zbudowaną kamienicę przy ul. Sienkiewicza, poważnie ją uszkadzając.
W różnych częściach miasta rozpoczęto kopanie rowów przeciwlotniczych. Przystąpiono też do oklejania szyb okiennych paskami papieru, w celu ich ochrony przed wstrząsami spowodowanymi eksplozjami bomb. Starsi mieszkańcy Sochaczewa, którzy pamiętali I wojnę światową, obawiali się nie tylko bombardowań, ale również użycia przez Niemców gazów bojowych. Wiele osób, które nie miały masek przeciwgazowych, przygotowywało z gazy wielowarstwowe tampony z przyszytymi na rogach tasiemkami do mocowania ich na twarzy, przypominające maski chirurgiczne. Miały one stanowić zastępcze zabezpieczenie przed gazowymi atakami wroga.
Pierwszy nalot na miasto nie spowodował paniki, rozpoczęło się jednak wykupywanie żywności. Niektórzy z mieszkańców Boryszewa, będąc pod wrażeniem bombardowań niemieckiego lotnictwa, opuścili swoje domy i przenieśli się do rodzin, do wiosek bardziej odległych od zlokalizowanych w tej części miasta zakładów przemysłowych. Wiele osób znalazło schronienie w Białyninie, Emilianowie, Orłowie, Rokotowie, Jeżówce i Wyczółkach. 1 września, po nalotach, wstrzymano pracę w cegielni w Boryszewie, natomiast na pełnych obrotach pracowała Belgijska Spółka Akcyjna Zakłady Przemysłowe Boryszew produkująca proch strzelniczy. Pracownicy prochowni (jak potocznie nazywano ten zakład) przez cały czas przebywali w fabryce, pracując bez przerwy. Rodziny przynosiły im posiłki do fabryki. Pierwszego dnia wojny bez zakłóceń pracowała Fabryka Przędzy i Tkanin Sztucznych „Chodaków”. Już na kilka miesięcy przed wybuchem wojny w fabryce chodakowskiej, podobnie jak we wszystkich większych zakładach przemysłowych na terenie Polski, trwały przygotowania do obrony kraju. Większość pracowników zostało przeszkolonych w ramach obrony przeciwlotniczej. Wieść o wybuchu wojny 1 września 1939 r. zastała drużyny fabryczne OPL w pełnej gotowości (1) .
O tych przygotowaniach pisał w swych wspomnieniach mieszkaniec Chodakowa Ireneusz Panfil, który w momencie wybuchu wojny był 10-letnim chłopcem: „… Straż pożarna w Chodakowie ćwiczy w kombinezonach i maskach gazowych, maszerując czwórkami na terenie zakładu i osiedla w Chodakowie. Fabryka ćwiczy alarmy lotnicze. Długie wycie syreny to wtargnięcie samolotów niemieckich na nasz teren. Krótkie, z przerwami, to odwołanie alarmu lotniczego” (2).
Ireneusz Panfil tak wspominał dzień 1 września 1939 r. w Chodakowie: „… 1 września 1939 r., w piątek, w dzień imienin mego taty, budzi nas ze snu ryk syreny fabrycznej. Ojciec wpada do mieszkania krzycząc, że to nie jest próbny alarm. Zaczęła się wojna. Mama płacze, co zrobi z nami, jak ojca zabiorą na wojnę. Ojciec czeka na kartę powołania. (…) Przy bramie fabrycznej listonosz rozdaje karty powołania do wojska. Mężczyźni, którzy je otrzymali, jak najszybciej musieli stawić się do swojej jednostki wojskowej. Odprowadzamy wraz z mamą powołanych rezerwistów na kolejkę wąskotorową z Chodakowa do Sochaczewa. Na czele gra orkiestra dęta zakładowej straży pożarnej. Zastanawiałem się, ilu ich nie powróci. (…) Koło posterunku policji, na zapleczu, kopią schron przeciwlotniczy. Policja, której posterunek mieścił się naprzeciwko zakładu, aresztuje mężczyzn z Chodakowa pochodzenia niemieckiego, między innymi sąsiadów o nazwisku Rachul. Radio nadaje informacje o ciężkich walkach na Westerplatte, w Gdańsku i Gdyni, Oksywiu i Helu, bombardowaniu miast polskich, także Warszawy. Przez radio włącza się polowa krótkofalówka, nadając kryptonim oznaczający rejon nadlatujących samolotów niemieckich. „Uwaga, Uwaga, nadchodzi URNA 18”. To jest kryptonim naszego rejonu. Fabryka też ogłasza często alarmy, co napawa strachem przed bombardowaniem. Wszędzie widać plakaty z wodzem Rydzem Śmigłym i „Łosiami”, naszymi samolotami najnowszej konstrukcji. Napis na plakatach głosi: „Silni, zwarci, gotowi”, ale jakże ich wtedy brakowało na polskim niebie” (3).
Ludność Sochaczewa z ciekawością obserwowała oddziały wojska, które ul. Warszawską maszerowały na zachód. W Gimnazjum, po odprawieniu mszy św., dyrektor szkoły – Bronisław Pasławski oznajmił, że zajęcia szkolne są zawieszone aż do odwołania. Przystąpiono do pakowania archiwum szkoły i niektórych pomocy naukowych. W dniach 31 sierpnia i 1 września odbyły się egzaminy wstępne do klas I-szych. Egzamin z matematyki przeprowadzony 1 września przerywany był wyciem syren alarmowych ostrzegających przed nalotami niemieckich samolotów. Nauczyciele i uczestniczący w egzaminie uczniowie musieli kilkakrotnie schodzić do schronów, aż wreszcie dyrektor Pasławski zwolnił uczniów, zapewniając ich, że wkrótce się zobaczą, gdyż wojna szybko się skończy. 2 września wiele sklepów w mieście było już zamkniętych, głównie z powodu ucieczki ich właścicieli (4).
W książce ks. Tadeusza Kraszewskiego „To nie był sen”, w której autor zebrał swoje wspomnienia z lat II wojny światowej, znalazł się opis pierwszego dnia wojny: „… 1 września 1939 r. w piątek nie było zwykłego rozpoczęcia roku szkolnego. Przybyli uczniowie, uczennice i nauczyciele wysłuchali informacji o wybuchu wojny. Dyrektor (Gimnazjum Koedukacyjnego Wydziału Powiatowego Sejmiku Sochaczewskiego – przyp. L.N.) zachęcał starszych uczniów do niesienia, za pośrednictwem PCK, pomocy wojsku i uciekinierom. Około godz. 11.00 zebrani przeżyli pierwszy nalot na Sochaczew. Nadleciały dwa samoloty i zrzuciły bomby w rejonie stacji kolejowej. Rozpoczęło się pakowanie archiwum szkoły i niektórych pomocy naukowych.” (5).
Pierwszy dzień wojny opisał też Eugeniusz Macewicz, autor książki „M 3”. Wspomnienia młodego kolejarza, łącznika w Szarych Szeregach i AK 1939-1945”: „… Piątek 1 września 1939 roku – Polskie Radio Warszawa” podało w godzinach rannych wiadomość o rozpoczęciu przez niemieckiego napastnika działań wojennych, bez wypowiedzenia wojny. Przemówienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Ignacego Mościckiego rozwiało wszelkie wątpliwości. Na stacji nic się nie działo. Pociągi kursowały normalnie. Transportów wojskowych nie było. Dało się kilkakrotnie zaobserwować na bardzo dużej wysokości przelatujące samoloty. Alarmy nie były ogłaszane. (…) Tak czy inaczej pierwszy dzień wojny minął bez większych wrażeń. Panował spokój. Nikt nie wykupywał towarów w sklepach. Nie podejmowano też pieniędzy z książeczek oszczędnościowych” (6).
(1) T. Kraszewski, Opowiadanie niedokończone, Bydgoszcz 2001, s. 9-11; K. Racławski, Uśmiech przez łzy, Paprotnia 2004, s. 49-51; K. Zwoliński, Chodakowskie Zakłady Włókien Chemicznych „Chemitex”, Warszawa 1978, s. 62.
(2) Wrzesień 1939 w Chodakowie (oprac. J. Sosnowska), (w:) „Ziemia Sochaczewska”, nr 15 (1128) z dn 16.04.2013.
(3) Op. cit.
(4) Liceum Ogólnokształcące im. F. Chopina w Sochaczewie, red. B. Sobkowicz, Sochaczew 1996, s. 10, 35.
(5) T. Kraszewski, To nie był sen, Paprotnia 2005, s. 61.
(6) E. Macewicz, „M 3”. Wspomnienia młodego kolejarza łącznika w Szarych Szeregach i AK 1939-1945, Warszawa 2000, s. 18.