Radio Fama pojawiło się w eterze 6 marca 1993 roku. Niewielu pamięta, że na początku krótko nadawało na 67,34 FM, potem dwa lata na 88,6 FM, którą to częstotliwość oddało powstającemu w Skierniewicach radiu RSC. Do dziś, choć pod nowym szyldem radia Sochaczew, pozostaje najstarszą lokalną rozgłośnią radiową na terenie byłego województwa skierniewickiego.
Dziś trudno wyobrazić sobie nasze miasto bez lokalnego radia. Przez 25 lat Fama założona przez Bogumiła Czubackiego i Marka Kacprzaka wrosła w społeczność lokalną, stała się jej integralną częścią. Od kilku lat Fama ma nowych właścicieli i nową nazwę – radio Sochaczew.
Początki nie były łatwe
Jubileusz skłania do podsumowań, ale też sięgania pamięcią do pierwszych miesięcy pracy rozgłośni. Jak często wspominał Bogumił Czubacki, sprzęt kupiony z magazynów Polskiego Radia, kilka mebli, telefon, dwie maszyny do pisania, skromnie wyposażone studio nagrań, parę mikrofonów. To był czas nieskrępowanej wolności, ale i niepewności, co dalej? Radio dwa lata czekało na koncesję, bo powołana do życia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie była w stanie w krótkim czasie rozpatrzyć kilkuset podobnych wniosków z całej Polski. Radio skutecznie walczyło o słuchaczy licznymi konkursami i muzyką, której nie znaleźli w ogólnopolskich stacjach.
Dziś w niemal każdej gminie, każdym mieście, jest osoba zajmująca się kontaktami z mediami. W newsach można przebierać, problemem jest ich nadmiar a nie brak. Młodym trudno sobie wyobrazić świat bez facebooka, maila i internetu, a przecież w 1993 roku nikt o czymś takim nie słyszał. Do połowy lat 90. głównym narzędziem pracy dziennikarzy był fax, długopis i kartka papieru. Mimo to codziennie ukazywało się kilka serwisów lokalnych i popołudniowy magazyn informacyjny podsumowujący wydarzenia w mieście i okolicy.
Radio było kuźnią talentów
Wystarczy wspomnieć trzech dziennikarzy z Sochaczewa zaczynających w Famie medialną przygodę. Michał Celeda, syn wieloletniej dyrektorki Szkoły Podstawowej nr 2, był sekretarzem i zastępcą dyrektora muzycznego Radia Eska, obecnie jest wicedyrektorem programowym i muzycznym Eski. Marcin Malinowski, absolwent LO Chopina, był rzecznikiem prasowym grupy medialnej Infor, wydającej m.in. Dziennik Gazetę Prawną, prezesem powiązanej z nią spółki Infor Progres. Arek Stępień był szefem muzycznym w warszawskiej Pogodzie a potem odpowiadał za muzykę w stacji VOX FM. Fama to też lokalne gwiazdy i lubiane programy. Franciszka Niewiadomskiego kochano za sobotnie „Spotkanie z Franiem”, które prowadził przez 24 lata. Niemal tyle samo lat słuchaczy bawił Zbyszek Piasecki. Dziś najstarszą audycją nadawaną nieprzerwanie od 1993 roku pozostaje „Spotkanie z Bogiem i rodziną” ks. Jana Kaczmarczyka, wieloletniego proboszcza chodakowskiej parafii.
Miłość i studia
W radiu rodziła się miłość. Przyszłe żony poznali tu m.in. prezenter muzyczny Piotr Maciszewski i zajmujący się sportem Sławek Janiak. Z kolegą z pracy, Maćkiem, związała się Ania Kula czytająca dzienniki lokalne. Radio stało się przedmiotem badań. Dwóch byłych pracowników radia – Paweł Doncbach i piszący te słowa - obroniło na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego prace magisterskie, opracowując monografie dawnej Famy. A jest o czym pisać. Radio od ćwierćwiecza towarzyszy swym słuchaczom w chwilach radości – w czasie finałów WOŚP organizuje całodniowe studio otwarte i licytację orkiestrowych gadżetów, z plenerowego studia nadaje relacje z Dni Sochaczewa i jest wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Jest też ze słuchaczami w chwilach smutku. W 2005 roku, w trzy dni po śmierci papieża Polaka, Darek Szyrle przeprowadził transmisję na żywo z uroczystej mszy żałobnej za duszę Karola Wojtyły odprawionej w kościele św. Wawrzyńca. Dziś transmisje na żywo to norma, ale kilkanaście lat temu to było wyjątkowe wydarzenie.
Nowa nazwa, nowi właściciele
Dwa lata temu stacja zmieniła właściciela. Przejęli ją Iwona i Paweł Skumiałowie, którzy z radiem związani byli od ponad dwóch dekad. Paweł całe zawodowe życie zajmował się realizacją dźwięku w Famie, a potem łowickim radiu Victoria, Iwona to specjalista od reklamy. Nowi właściciele tchnęli nowego ducha – zmienili muzykę, ściągnęli nowe głosy, znacznie unowocześnili sprzęt, postawili na szybką i aktualną informację z miasta i regionu. Dziś znaczącą część programu zajmują rozmowy z gośćmi i wiadomości lokalne.
- Historia Radia Sochaczew może być ilustracją dziejów całej branży – od amatorskich, niemal pirackich stacji, do profesjonalnych rozgłośni ze stabilną pozycją na rynku. Nie wszyscy na trudnym medialnym rynku przetrwali. Nam się udało dzięki determinacji i ludziom tworzącym zespół radia – zaangażowanym i pełnym pasji. Staramy się, aby wypracowany w ostatnich latach poziom merytoryczny i techniczny nie tylko utrzymać, ale i stale podnosić, w czym pomagają nam przede wszystkim słuchacze, bez których nie byłoby przecież sensu niczego robić. Dziękujemy, że możemy gościć w Waszych domach już od 25 lat – mówi Iwona Skumiał.
6 marca radio odwiedziło z kwiatami i czekoladkami kilkudziesięciu gości życząc rozgłośni kolejnych co najmniej 25 lat w eterze. Z życzeniami i listem gratulacyjnym pojawił się także burmistrz Piotr Osiecki, który na antenie dziękował dziennikarzom i właścicielom za rzetelność, angażowanie się w akcje społeczne budujące poczucie wspólnoty i dobrą współpracę z samorządem.
Jubileusz to także dobry czas, by przypomnieć o tych, którzy współtworzyli program, ale nie ma ich już wśród nas. To m.in. Małgosia Migdalska, Małgosia Marciniak, Arek Wiśniewski, Darek Szyrle, Sylwester Rożdżestwieński i Sławomir Burzyński. W 2012 roku nagle zmarł Wiesław Chmielewski, autor nadawanego od 1993 do 2012 roku „Wieczoru Bluesowego”, zwycięzca teleturnieju Wielka Gra z tematu „Blues wczoraj i dziś”.
KILKA WSPOMNIEŃ SPRZED LAT...
Włodzimierz Jerry Gerasik, prezenter muzyczny 1993-1998
- Z moich audycji największą popularnością cieszyły się konkursy muzyczne. Trzeba było odgadnąć nazwę zespołu, a dodatkowe punkty przyznawaliśmy za tytuł piosenki. W czwartki wieczorem to był szał, odbieraliśmy kilkaset telefonów. Gdy była dobra pogoda i sygnał niósł się daleko, dzwonili do nas ludzie nawet z Płocka, Warszawy i Łodzi. Nagrody dla zwycięzców fundowały lokalne firmy, a największa walka toczyła się o torty od Jeznacha. Niektórzy potrafili po nagrody przyjechać gdzieś spod Sochaczewa o 23.50. Słuchacze kochali Famę, przyjeżdżali do studia z kwiatami, wierszami, czekoladkami. W niczym nie przeszkadzało nam, że studio mieściło się w dawnym radiowęźle Chemitexu, a warunki panowały w nim spartańskie.
Sebastian Wasilewski – w latach 1993-2001 prezenter muzyczny, red. naczelny i szef muzyczny.
- Najbardziej w pamięci utkwiły mi dojazdy do pracy, do pierwszego studia w Chodakowie. Typowa scena – zima, godzina 5.20, temperatura „grubo” poniżej zera, pada śnieg. Jako jedyni czekamy na przystanku – ja i człowiek od wiadomości. Autobus jest nieogrzewany, więc przez całą drogę nie siadamy, bojąc się przymarznięcia, a kierowca …zatrzymuje się na każdym przystanku i otwiera drzwi. W efekcie, ledwo zdążyliśmy na dyżur o 6.00. Albo prima aprilis. Tego dnia dowcipy robiliśmy zarówno słuchaczom, ale i sobie nawzajem. Wspólnymi siłami sfabrykowaliśmy „list gończy” za groźnym przestępcą wiernie przypominający komunikaty z komendy wojewódzkiej policji w Skierniewicach. Marta Pisarek przeczytała ten komunikat kilka razy robiąc z „listu gończego” najważniejszą wiadomość lokalną.
Piotr Maciszewski – prezenter muzyczny w latach 1993-1996. Obecnie pracownik radia Bogoria w Grodzisku Mazowieckim.
Do radia trafiłem przez przypadek. Miałem zrobić kilka dżingli, ale oprócz tej propozycji otrzymałem jeszcze jedną - poprowadzenia sześciogodzinnego dyżuru…następnego dnia. Pierwsze godziny przed mikrofonem to był olbrzymi stres, ale potem już było z górki. W pamięć zapadły mi pierwsze reklamy czytane z kartek, potem emitowane z kaset magnetofonowych, które potrafiły się wkręcić w głowicę. I ten problematyczny dojazd z Warszawy do Chodakowa, szczególnie na poranne dyżury. Stację tworzyła od zera grupa zapaleńców, która jak ja uczyła się rzemiosła radiowca. Mimo różnicy wieku tworzyliśmy zgraną ekipę, która potrafiła pracować i bawić się. Piękne czasy.
Anna Kula – w latach 2001-2006 kolejno korespondent, reporter, dziennikarz, redaktor naczelny.
Mimo że nie było to moje pierwsze radio, to właśnie ono zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Miałam szansę poznać niezliczenie wiele fantastycznych osób, ucząc się przy tym mnóstwa nowych rzeczy. Pamiętnym wywiadem była rozmowa z byłym dyrektorem szpitala, który w trakcie rozmowy na żywo chciał wyjść ze studia, bo naciskałam, by obiecał, że panie zatrudnione w laboratorium nie stracą pracy. Było gorąco. I coroczne, wyjątkowe finały WOŚP. Kiedyś Andrzej Bałdyga zadzwonił do studia i „dorzucił” kilka tysięcy po wygranej licytacji o złote serduszko, bo na antenie powiedziałam, że mielibyśmy okrągłą sumę. I uzbieraliśmy ją.