Jedni twierdzą, że to poważna choroba, której nie wolno lekceważyć. Inni wprost przeciwnie, nie rozumieją, po co ten cały szum medialny o małe ukąszenie kleszcza. Do czasu, kiedy sami nie padną ofiarą boreliozy. Latem ta choroba odmieniana jest przez wszystkie przypadki, ale i tak nasza wiedza na jej temat jest mizerna.
Borelioza to podstępna choroba, która u każdego może przebiegać inaczej. Przenoszą ją kleszcze, które wcześniej żerowały np. na myszach, sarnach czy niektórych gatunkach ptaków. Statystyki mówią, że co trzeci kleszcz jest zarażony krętkami Borelia. Borelioza może wywołać zapalenie stawów, zapalenie mięśnia sercowego, poważne dolegliwości neurologiczne. Najczęstszym objawem jest rumień występujący na kończynach lub na tułowiu. Jest on bezwzględnym wskazaniem do zastosowania kuracji antybiotykowej. Większy problem pojawia się, kiedy nie mamy takich objawów.
Pani Ewa nie pamięta, żeby kiedykolwiek ukąsił ją kleszcz, nie miała także wędrującego rumienia. Kiedy nagle zaczęły jej wysiadać stawy - najpierw bark, potem kolano, a na końcu łokieć, na którym zbudowała się olbrzymia torbiel, zaczęła szukać przyczyny. Lekarz zdiagnozował chorobę stawów i odesłał do reumatologa. Ten przepisał leki i kazał czekać na poprawę. Ale ból był coraz większy i pani Ewa w internecie zaczęła szukać wskazówek, podobnych objawów. W ten sposób trafiła na boreliozę. Na własną rękę wykonała kosztowne badania, które potwierdziły jej obawy. Skierowano ją do Szpitala Wolskiego, jedynego na naszym terenie szpitala zakaźnego, gdzie przeszła odpowiednią kurację. Niestety organy wewnętrzne zostały już mocno zniszczone przez krętki.
Ciężko jest zapobiegać chorobom odkleszczowym, bo na boreliozę czy kleszczowe zapalenie mózgu nie ma szczepionki. Jedyne co możemy zrobić, to stosować środki odstraszające kleszcze i odpowiednio się ubierać przed wejściem do lasu czy parku.
Żeby mieć pewność, że nie zostaliśmy zakażeni, np. na biwaku nad jeziorem, czy na grzybobraniu, należy wykonać badania krwi. Są one jednak kosztowne. Trzeba na nie wydać ok. 200 zł. Skierowanie na bezpłatne badania może wystawić jedynie specjalista chorób zakaźnych, do którego trafimy dopiero, kiedy zaobserwujemy objawy. I koło się zamyka.
Wielu pacjentów ma o to żal do służby zdrowia. Pan Michał często bywa w Puszczy Kampinoskiej. Wie, że ma boreliozę, więc po jednym z pobytów, kiedy znalazł na ciele kleszcze, poszedł do lekarza, aby ten przepisał mu antybiotyk. Lekarz odmówił i kazał czekać na objawy, bo przecież nie każdy kleszcz jest zakażony.
Zarzuty pod adresem części lekarzy formułuje także Stowarzyszenie Chorych na Boreliozę. Na jego stronie internetowej znajdujemy statystyki dotyczące zgłoszonych przypadków tej choroby. Wynika z nich, że w 2009 r. liczba zakażonych osiągnęła 10 tysięcy, a w 2016 znacznie przekroczyła już 20 tys. W tym roku do końca maja zgłoszono sześć tysięcy zachorowań. Jednak zdaniem przedstawicieli stowarzyszenia jest to tylko niewielka część prawdziwej liczby zachorowań, bo wielu lekarzy bagatelizuje problem lub stawia jakąś inną diagnozę.
- Borelioza jest chorobą zakaźną, a więc każdy jej przypadek powinien być do nas zgłaszany - mówi Maria Olędzka, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Sochaczewie. - Trudno mi ocenić skalę problemu na naszym terenie, bo do stacji dociera niewiele zgłoszeń. W 2015 r. było to 14 przypadków, rok później 28, w tym roku do czerwca zanotowano ich dziewięć. Nie są to więc duże ilości. Jestem skłonna podejrzewać, że w tych wykazach nie ma przypadków zachorowań, które ujawniają się po miesiącach czy latach, a jedynie świeże przypadki zakażeń.
Coś się jednak ruszyło w sprawie boreliozy. Jak relacjonuje Maria Olędzka, dotychczas uznawano, że jest to choroba leśników, drwali i generalnie osób często przebywających w lesie. Ostatnio jednak boreliozę uznano jako chorobę zawodową w przypadku mieszkanki powiatu będącej rolnikiem.
Czy wobec tych wszystkich zagrożeń musimy rezygnować z wycieczek do lasu, z grzybobrania, ze spacerów w parku? Niekoniecznie. Jeśli zastosujemy się do kilku podstawowych rad, możemy spokojnie korzystać z dobrodziejstw przyrody.
Jolanta Sosnowska
jolanta.sosnowska@sochaczew.pl
Zwierzęta też chorują
Kleszcze mogą również powodować poważne choroby u zwierząt. Jedną z nich jest babeszjoza. Dotyka ona psy, owce, bydło.
Kleszcze przenoszące babeszjozę występują na znacznej części terytorium Polski. Terenami o szczególnym zagrożeniu są lasy, łąki, parki i ogrody, zwłaszcza jeżeli są porośnięte wysoką trawą.
Nieleczona babeszjoza grozi śmiercią zwierzęcia, dlatego bardzo ważna jest szybka reakcja właściciela na złe samopoczucie pupila: osłabienie, brak apetytu, wymioty lub biegunka. Często w przebiegu babeszjozy dochodzi do uszkodzenia nerek oraz wątroby, nie wolno więc lekceważyć wymienionych objawów.
Jak się chronić przed kleszczami
- do lasu zakładamy ubiór okrywający możliwie szczelnie ciało (koszula z długimi rękawami, długie spodnie, zakryte buty, czapka)
- unikamy chodzenia po lesie poza drogami, nie wchodzimy w zarośla, w wysoką trawę, nie siadamy na zwalonych pniach drzew
- stosujemy środki odstraszające kleszcze (repelenty), zwłaszcza te zawierających DEET
- po powrocie z wycieczki dokładnie sprawdzamy całe ciało, jeśli to możliwe, bierzemy prysznic. Usunięcie kleszcza w ciągu pierwszej doby po ukąszeniu znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo zakażenia.
Co zrobić, kiedy kleszcz wbije się w skórę
W aptekach dostępne są przedmioty, które ułatwiają usuwanie kleszczy, np. długopisy, przyssawki, a nawet maleńkie lassa i specjalnej karty. Można także użyć zwykłej pęsety.
Jeśli nie jesteśmy w stanie sami usunąć kleszcza, udajemy się na pogotowie. Nie próbujemy: wykręcać, wyciskać, smarować benzyną, masłem, lakierem do paznokci, alkoholem.
Mocno chwytamy kleszcza jak najbliżej skóry, wyciągamy go stanowczym ruchem wzdłuż osi wkłucia (z częścią głowową). Po usunięciu kleszcza dezynfekujemy skórę i myjemy ręce. Przez 30 dni obserwujemy miejsce ukąszenia. Pojawienie się rumienia jest bezwzględnym wskazaniem do rozpoczęcia antybiotykoterapii.